niedziela, 25 października 2015

7

Ten tydzień zapowiadał się bardzo dobrze: z codziennego obżarstwa zeszłam na obżarstwo co dwa dni. Od czterech dni trwa cykl obżarstwa, który kończę w tej chwili, właśnie teraz, w momencie, gdy piszę te słowa, podnoszę się i daję z siebie wszystko.
Te cztery dni dały mi w kość. Znowu mam poczucie, że tracę przyjaciółkę. Wiszą nade mną egzaminy. I jest jeszcze on.

Koleś z Niemiec. Co do którego mam ogromny mętlik w głowie. Poznaliśmy się ponad rok temu, widzieliśmy się ostatnio pod koniec kwietnia, kiedy miałam jeszcze chłopaka i kiedy zwróciłam na niego uwagę. Zainteresowanie podsycił alkohol, a jak to Ola po alkoholu, kiedy chłopak jest daleko, zaczęłam go podrywać. On zainteresowanie ie objawił. Całował się z kolei z dwiema moimi koleżankami, podrywał kolejne dwie. Szybko przestałabym o nim myśleć, gdyby po moim powrocie do Polski nie napisał do mnie na fb. I zaczęło się. Romans. Przez internet. Był taki miły i dobry, mówił, że mu się podobam. Zaczęło mi zależeć. Tylko, że jemu nigdy nie zależało na mnie. Prawdopodobnie czeka tylko na mój kolejny przyjazd. Pozwoliłam mu się manipulować. Obiecałam mu coś. Pozostaje mi czekanie do listopada, do jego drugiego tygodnia. Jeśli wówczas się zobaczymy i pójdziemy za sobą do łóżka uznam to za zakończone. (To mało romantyczne, ale właściwie czemu sobie na to nie pozwolić, tak dawno tego nie robiłam). Jeśli nie - musi mi przestać zależeć. Muszę się od niego odciąć. Bo teraz myślę o tym - że on mnie wykorzystuje, że jestem dla niego za brzydka, że woli tamte dziewczyny, ze nawet by na mnie nie spojrzał, gdybym nie wydawała mu się tak łatwa. Czasem to strasznie boli. Pamiętam, jak w czasie wakacji było ze mną naprawdę źle. Jak z powodu tych myśli siedziałam pod prysznicem i płakałam, niezdolna się poruszyć. Z powodu tych myśli miesiąc pocięłam się po raz pierwszy od bardzo długiego czasu - i mam nadzieję ostatni.

Te myśli powodują kompulsy - oczywiście, nie tylko one. Jest jeszcze nuda i zmęczenie. Jest jeszcze beztroska, która później przeradza się w smutek i apatię. Jest stres związany z obowiązkami.
Dlatego ostatnio nie pisałam. Ale bardzo się cieszę, że ostatni post do dał Wam nadziei! I ja, gdy go przeczytałam poczułam otuchę.
Czytam książkę Osho, i zaczynam radzić sobie z samotnością. Zaczynam inaczej ją odbierać i lepiej wykorzystywać. Chciałabym w przyszłości napisać o tym więcej, kiedy tylko znajdę czas. Zaczęłam też trochę więcej ćwiczyć, ale nie chcę już wyznaczać sobie celów - priorytetem jest wyzdrowienie. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by ten tydzień był lepszy.






środa, 14 października 2015

6

Kiedy wczoraj wyszłam z domu koło 7 rano i poczułam mroźne, pachnące trawą i wilgotne powietrze uderzyło mnie ja wiele się zmieniło przez ten rok. Ten zapach, choć piękny na wsi, kojarzy mi się z depresją, smutkiem, porankami, kiedy nie miałam siły podnieść się z łóżka, kiedy co rusz popadałam w apatię i senność, byłam zakompleksiona i zastraszona. A dziś nabieram tego powietrza w płuca z przyjemnością, unoszę głowę, uśmiecham się, idę sprężystym, pewnym, kobiecym krokiem. Cieszę się pięknem świata. Dziękuję Bogu za każdą chwilę szczęścia i zdrowia.
Nie wiem czy to dzięki orzechom (magnez, polecam), czy jodze, czy zerwaniu toksycznego związku, czy kontaktom z chłopakiem, który pomógł mi w końcu uwierzyć w siebie. I jasne, że nie jest idealnie. No bo wciąż jestem samotna i rzadko potrafię sobie z tą samotnością radzić. I nie ma kogo przytulić, a to przykre. Chciałabym wrócić do Kościoła, bo czuję, ze brak mi Boga, ale wyżej wspomniane kontakty z owym chłopakiem mi w tym nie pomagają (za miesiąc się zobaczymy, więc wszystko się już - oby wyjaśni). No i napady trwają w najlepsze (acz dziś nad sobą panowałam zupełnie dobrze). A do tego utraciła telefon i znów opuściłam się w szkole..
Ale przecież w domu jest tak przytulnie. I tak ładnie na zewnątrz. Przecież można wypić kawę. Można spotkać się czasem z Olą i pośmiać ze znajomymi w szkole. Można puścić ulubioną piosenkę i śpiewać. Można wziąć prysznic. Można spać. Jest całkiem przyjemnie, miło. Czemu mam z tego rezygnować na rzecz zmartwień? Ze spokoju. Przecież wciąż żyję. Pomimo tylu chwil, kiedy wydawało mi się, że moje życie jest zniszczone, do niczego, beznadziejne, nic nie warte, nie ma sensu, że już go nie chcę. Ale życia nie da się tak łatwo zniszczyć. Dopóki oddycham nic nie jest zniszczone. Może coś stracę, ale coś innego uzyskam. Może nie chodzę do świetnej szkoły, o której marzyłam, ale mam tylu fajnych znajomych i dobrych nauczycieli, których warto było spotkać. Może nie mam chłopaka, ale za to kilku świetnych kumpli. Może nie jestem szczupła i piękna, ale za to ile teraz wiem o swoim zdrowiu i ciele! Może ostatnie 2 lata nie były szczęśliwe, ale doświadczyłam tyle, że teraz wiem, że choćbym znalazła się na dnie, to nigdy całkiem się nie złamię. Bo taka jestem silna.


sobota, 3 października 2015

5

"How many knives are there in your sleeve,
how many hooks will catch me,
how much water will try to put out
my heart's fire"

Słysząc tę piosenkę nieodmiennie mam chęć rwać włosy z głowy i użalać się. Od dnia, kiedy usłyszałam ją po raz pierwszy. I wtedy tej chęci się poddawałam. Dziś nie. Dziś przeżywam to po cichu i trzymam dystans. Od tego, że sobie popłaczę ludzie nie przestaną krzywdzić. Ani ja nie zacznę tego zlewać. Więc teraz przełączę piosenkę i będę śpiewać razem z Justyną tekst "Betonowego lasu". Otworzę prezentację i dokończę notatki na historię sztuki. Wydrukuję sobie przykłady dzieł, których trzeba się będzie nauczyć.
Ile to już? 2 miesiące, odkąd ostatni raz płakałam z bólu? Nie, mniej. Wtedy, czułam się sponiewierana przez chłopaka, którego uwielbiałam. Z tym samym chłopakiem 3 dni temu odnowiłam znajomość i nadal go uwielbiam. Nadal mnie denerwuje a zarazem wzrusza. Martwi się, gdy jestem na niego rozgniewana. Czeka na mnie. Przynajmniej tak pisze, a ja tak bardzo chciałabym w to wierzyć, marzę o tym by to było prawdą. Marzę o nim.
Jak to możliwe, że nadal nie jestem odporna na samotność? Że z trudem przychodzi mi siedzenie samej w sobotni dzień / wieczór. Z tej samotności chce mi się płakać.

1.10.

  • owsianka, jabłko, śliwki
  • gruszka, śliwki, banan
  • knedle z mięsem
  • lasagne
  • zupa fasolowa z makaronem

2.10.

  • jajecznica, jarmuż, pomidor, kromka chleba
  • banan, jabłko, śliwki
  • pierogi z serem
  • jabłko, gruszka
  • lasagne

3.10.

  • kasza jaglana, jogurt naturalny, banan, jabłko, orzechy, muesli, siemię lniane, migdały (mieszanka)
  • pierogi z kapustą, grzybami i cebulą
  • bułka, jarmuż, pomidor, ogórek, czosnek, jabłko
  • pomiędzy posiłkami ciastka, wieczorem 2 kawałki ciasta