czwartek, 17 grudnia 2015

9


Co się stało z moim odchudzaniem?
Umarło. Prawda jest taka, że wróciłam do stanu sprzed 3 lat i znów jestem grubasem. Co ciekawe, choć moja waga jest wyższa niż wtedy i zbliża się do nadwagi, ocena własnego ciała pozostaje lepsza niż była.
Jedzenie kompulsywne?
Jest i ma się dobrze. A ja nie jestem już obłudna i przyznaję, że uzależnienie stało się dla mnie wymówką, by pozostać w comfort zone i nie podejmować wysiłku zmiany nawyków.
Ćwiczenia?
Podobno nie mam czasu. Patrz wyżej.
Samoocena?
Bywa różnie, ale generalnie w miarę.

Zaskoczyło mnie, ze Cappie odeszła. Jej postawa była trochę przewrotna: Cappie z jednej strony twierdziła, że ma dość, że chciałaby wyzdrowieć. A z drugiej: wciąż liczyła kalorie i z radością przyjmowała utratę każdego kilograma. No i brak miesiączki, który długo bagatelizowała, twierdząc jednocześnie, że chce zostać wegetarianką dla zdrowia. Nie wiem, na ile wpłynęła na nią blogosfera, sama nigdy nie zapuściłam tu korzeni, blog jest jedną z wielu odskoczni. Mam nadzieję, że decyzja o wycofaniu się da jej trochę oddechu.
Cappie pewnie nie jest odosobnionym przypadkiem. Ok, nie będę nikomu radzić, bo sama bym sobie zaprzeczała, zresztą wiem, jak irytujące potrafi to być. Tylko szkoda mi 14-, 15- latek, które wchodzą do światka pro-any. Za jakiś czas poznają, że to błąd, Pewnie wiedząc to już teraz, logując się, licząc kalorie, wstawiając bilanse. Szkoda, bo to dziewczyny, które są naprawdę silne, tylko kierują swoją energię z zgubnym kierunku. Bo co nam po tym, że będziemy chude? To tylko wierzchołek wielkiej góry pragnień, która w nas jest - na dodatek wierzchołek, który nie wychodzi od nas, ale został spreparowany przez otoczenie. Więc może lepiej posłuchać siebie? I w tym momencie mówię to również do siebie.

.